poniedziałek, 12 stycznia 2015

to dobre miejsce





To będzie na gorąco, więc upraszam szanowne państwo o wyrozumiałość, ta sprawa nie może czekać,  bo jutro nie to samo poczuję, jak sobie przypomnę.
Zaczynam: idę dziś z donicami do mamy i taty - parę kwiatków zwisa. Ktoś łokciem zrobił sobie więcej miejsca i już jestem zła, że moje kwiaty wyglądają jak używane, czyli ukradzione  z cudzych grobów.

Groby świeże, jeszcze mokre od płaczu, zapomniane i te pieszczone nie tylko
od święta, malutkie, dziecinne, rodzinne, przeważnie strojne i te, co prawie ich nie ma, samotne i puste, bez podpisów, ławeczek, bez krzyża.

Powiem wam, że taka już jestem, że się stale zadziwiam, to może jest dziecinne, ale dzisiaj, och mówię wam, to był nokaut: kotka lśniąca  i łaciata, obok trzy maluchy – czarny, bury i w ciapki. Przy szarym, marmurowym pomniku jadły sobie z małych miseczek, jadły coś dobrego, bo mruczały głośno. Ludzie przechodzili obok, a one nic. Bez strachu, jak u siebie, u swoich.

Pochowani,  opłakani, niegroźni, cisi tacy bezpieczni leżą w rzędach. To dobre miejsce, żeby urodzić  i odchować swoje dzieci; że ta kotka na to wpadła, mądrala. Kiedy miski były puste, przyszła mała, siwa pani w futrze, kotka nadstawiła się do pogłaskania, a maluchy za nią, w kolejce. Miski wylądowały pod jałowcem u taty.
Bardzo panią przepraszam że tu chowam, ale one tam mają legowisko, widocznie dobrze im się mieszka. Nie ma za co przepraszać, to ja dziękuję. Widzisz tato, przynajmniej nie jesteś tu sam, w dodatku nie całkiem martwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz