Lubię cię fragmentami. Bardzo rozsądna postawa, żeby tak jak kiedyś - nie
zalewać się łzami, które ciebie złoszczą, a ja tylko spuchnę, rozmażę twarz i siebie, a potem każde ze swoją
poduszką w przeciwnym kierunku. Twoje ciało powie mi prawdę, powie mi wszystko.
Przymknięte lekko powieki, przyczajone
spojrzenie i tak łagodnie milczysz, a mnie się wtedy wydaje, że słyszę: chodź
się potulić. Albo szyja. Niedoceniana przez kobiety, a taka ważna; odczytuję z
niej, jak z mapy; rozedrgana, napięta - daje znak: nie podchodź, jestem zły. Męskie
usta, lekceważone przez poetów. Niesłusznie. Lubię cię w tym fragmencie, gdy rozchylone, nieostre na krawędziach, w
miękkim uśmiechu – zapraszają. Gdy ich prawie nie widać, bo są siną, wąską
kreską – nawet się nie zbliżam, znikam.
To nie porażka, ze lubię cię w kawałkach. Popatrz, ile się zmieniło, odkąd zaczęłam omijać mało przyjazne miejsca albo nie zwracam na nie uwagi. Wybieram z ciebie co najlepsze. Spróbuj tak ze mną.
To nie porażka, ze lubię cię w kawałkach. Popatrz, ile się zmieniło, odkąd zaczęłam omijać mało przyjazne miejsca albo nie zwracam na nie uwagi. Wybieram z ciebie co najlepsze. Spróbuj tak ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz