piątek, 9 stycznia 2015

W kamieniu




Gdzieżeś miał oczy, ty ślepoto?!
Gustaw pociera stłuczone kolano.

Nie widział dotąd wystającego z ziemi krzyża.
Zezłoszczony mocno, siedzi przed kamiennym
grobem z kawałkiem piaskowca w ręce.

Podobny, ale nie ten - Gustaw zamyka oczy.
Może mi się otworzy głowa? - duma.
Czeka nieruchomo, ale dzisiaj wie, że coś
wreszcie musi do niego przyjść; jest tak
pewny, że aż go z tego ciarki oblazły.

Groby, kopczyki, koślawe krzyże, dziecięce
palce oblepione woskiem. Dziadku! - krzyczy.
Zdaje mu się, że z kamienia patrzą na niego
siwiutkie oczy i słyszy dziecięcy płacz.

A tutaj tylko las i kamień bez imienia w garści.
Jakiś żal go ściska, szuka na popękanej płycie
znaków, co się odezwą, ale tam nic nie ma.

Podniósł się zmartwiony – wraca do siebie.
Może kiedyś się odezwiesz – mówi

– pokażesz drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz