piątek, 9 stycznia 2015

Z bólu




Janinka przedziera się przez dzikie maliny;
chociaż kolce drapią skórę, na nic nie zważa.
Krzyk Gustawa słychać już na skraju lasu.
Kto skrzywdził mojego chłopca, niech zawczasu
żałuje - grozi pięścią niewidocznemu wrogowi,
podnosi z ziemi kij, gotowa do walki.

Rośnie ci ząb mądrości, niedźwiedziu - zagląda
w otwarte usta i gładzi spuchnięty policzek.
Gustaw rozpalony, z głową na jej kolanach,
skarży się głośno: jak mądrość ma tak boleć,
niech idzie precz. Chcę mieć dawny rozum
i święty spokój. Janinka śmieje się i pociesza.

Zimna woda ze strumienia i śpiew przyniosły
ulgę. Gustawowi wracają kolory, głód daje
o sobie znać głośnym burczeniem. Janinka
udaje, że nie widzi, jak popełnia ulubiony
grzech i wylizuje z miski resztki marmolady.

Woli teraz pójść do dziupli, poprosić
Najświętszą Panienkę o coś na ząb

Dla Gustawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz