sobota, 30 maja 2015

Nie chcesz


Chcesz wiedzieć, jak to jest, gdy sama
z sobą śpię? Zamykam oczy i słyszę
jak niepotrzebna ćma wpadła przez otwarte
okno - czuję się niezręcznie, nie widząc jej.
Miotamy się obie, ślepe i żałosne, w tym
pozbawionym prawie światła biurze spraw
pozornych, ale nie możemy sobie pomóc.

Kiedy otwieram oczy, raczej czuję, niż widzę,
że tu nie będzie walki, bo obie dobrze wiemy,
czego w tej wojnie już nie można wygrać.
Gdy martwa opada na podłogę, opłakuję
ją przez chwilę,  potem wracam na tyły.

Sama ze sobą drżę aż do rana.


poniedziałek, 18 maja 2015

Recenzja - Leszek Żuliński - Poezja z pazurem, poezja ze spleenem





    Lektura tego tomiku zapewne zostanie w pamięci każdego, kto go przeczyta. Bowiem to jest główna cecha tych wierszy: ich „zapamiętywalność”. Walor chyba najtrudniejszy do osiągnięcia w każdej dziedzinie sztuki. Bowiem być dzisiaj artystą „osobnym”, „odróżnialnym”, posiadającym własny język, ton i wizję świata – to sprawa niesłychanie trudna  i rzadka. Autorka tego tomu – mam tego pewność – wpisuje się do wąskiej grupy poetów oryginalnych i „charakterystycznych”.
   Jej wiersze wspaniale balansują między liryzmem, "kolokwialnością rzeczywistości”. Są doskonale proste, czytelne, niezagmatwane …Jasne jak spojrzenie w oczy i proste jak podanie ręki.
   Ów wspomniany liryzm jest tutaj obecny, ale nienachalny, raczej czuły, dyskretny, intymny… Jednak niemal w każdej  „sytuacji poetyckiej” Szychowiak wychodzi na „ulicę zdarzeń”. Łamie ulizane kanony, patrzy na świat konkretnie, sarkastycznie, komentuje „fakty życiowe”, „typy ludzkie”, zdarzenia, ale przede wszystkim trywialność codzienności. Jest realistką o „wyczuleniu turpistycznym”, nie waha się wielu rzeczy i spraw nazwać po imieniu, nie ucieka przed poetyckim kolokwializmem zwykłego życia, jest też w tym wielka szczerość wobec samej siebie. Bo „być poetką” , to podług tradycyjnego kanonu „fryzować świat” i robić „make up” własnej urody duchowej. Nic z tych rzeczy, nic z tych złudzeń, z tego wchodzenia w rolę „artystki lirycznej”. Prawda świata i prawda samej siebie jest ważniejsza i znajduje swój głos. Przy okazji odnajdziemy też w niektórych utworach jakiś realizm socjologiczny – Autorka jest wyjątkową obserwatorką i komentatorką naszej współczesności nieudrapowanej w mylące szatki.
   Jak wczytać się w te wiersze głębiej, to dzieje się w nich jakiś dramat niekoherencji świata zewnętrznego i osobistego. Ten rozdźwięk między oczekiwaniami, marzeniami, uczuciami, a „brzydką urodą” życia i niespełnieniami, na jakie nas ona skazuje. Dlatego Mirosława Szychowiak, docierając do sedna pewnych zjawisk oraz do własnego, niezakłamanego języka – w gruncie rzeczy buduje nowy typ wiersza, który potrafi być świetnym narzędziem nie tylko własnej autoekspresji, lecz i definiować złożoność i „niepiękność” wymiarów aksjologicznych, estetycznych i wszelkich innych, w jakich welonki naszej duszy pływają jak w sadzawce, pełnej nieekologicznych toksyn.
 Odłóżcie ten tomik w „czułe miejsce” swojego regału, wracajcie do niego, uczcie się poezji do bólu prawdziwej, wrażliwej, naturalnej i mądrej.

Leszek Żuliński

"Proszę nie płakać" - Książka wydana przez SAPiK, Szczecinek w 2010 r (jako główna nagroda w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Malowanie słowem”)

środa, 13 maja 2015

Recenzja - Radek Wiśniewski - Człap story

   Nie wiedzieć dlaczego powszechne jest mniemanie, że co widać i co słychać albowiem jest głośne i co jest dane wszem i wobec to zapewne jest najlepsze i dlatego jest dane wszem i wobec. Szczególnie w dziedzinie poetyzacji społeczności naszej tak się wydaje, że jak widać na powierzchni trzy czy cztery oficyny, albo dwa-trzy serwisy literackie, to znaczy że tylko te są wartościowe, ważne i że poza tym łatwo rozpoznawalnym układem odniesienia z zasady nic ciekawego nie może się ukazać. A już na pewno nie drukiem. No więc nie jest ani tak jak opisano to powyżej, ani też nie jest odwrotnie. Jest po prostu inaczej. Stąd pomyślałem o nowym cyklu notek poświęconych rozlicznym przejawom fajnej twórczości na zadupiach Rzeczypospolitej, wartych polecenia, docenienia. Nie wierze po prawdzie w to, że jakoś strasznie, dramatycznie & diametralnie cokolwiek się zmieni, ale przynajmniej zrobię sobie i ew. autorom kulturalnych zajść peryferyjnych trochę frajdy. Zresztą blog Pietrucha był już kilka razy cytowany całkiem poważnie tu i ówdzie, więc może nawet coś się stąd przebije dalej. Kto wie.
   Pretekstem do pierwszej noty jest tomik Mirki Szychowiak „Człap Story”. Książczyna solidna i schludna edytorsko, wydana przez Strzeliński Ośrodek Kultury, wydrukowana w Oławie, sygnowana przez autorkę mieszkającą w m. Księżyce k. Wiązowa. Bardziej znana Mirka jest w serwisie nieszuflada.pl jako mia_mia i głównie tamże wykuwała swój talent. 
   „Człap story” udowadnia że na daremno tych miesięcy w rozlicznych serwisach internetowych nie spędziła. I nie chodzi mi o słowa otuchy, zwane często nieżyczliwie „spadochronami” od Romana Kaźmierskiego (ps. Normal Ramol), Adama Pluszki, Edwarda Pasewicza. Mnie by te spadochrony zapewne rozdrażniły tylko, gdyby były zupełnie puste a całe szczęście nie są. Temperament jaki wyłania się z tych wierszy, skłonności do człapania w różne rejestry języka, czupurność, młodzieńczość i świeżość – to zapewne naturalne cechy liryki Madamy Szychowiak Mirki, ale zdolność do trzymania tych cech na wodzy, panowania nad nimi, to rzecz wtórna, nabyta i solidnie zakorzeniona. Bez uzdy i zapewne wielu godzin pracy te same cechy, które świadczą „za” tą wersją poezjowania – zwróciłyby się mimo woli przeciwko niej.
    Tytuł tomu wydaje mi się mylący. „Człapanie” to czynność kojarząca się z powolnością, niezdarnością – a tego u Szychowiaczki Seniorki nie ma, wręcz przeciwnie, raczej małpia zręczność w przełączaniu kanałów i rejestrów nadajnika, do którego z trudem bo z trudem ale dostosowuje się odbiorca. Ta językowa witalność i przekorność wydaje się być główną zaletą „człap story”, czegoś równie błyskotliwego, wolnego od maniery dawno nie czytałem. 

   Więc nawet jeżeli czasami nie wiem o co chodzi Mirce i o czym do mnie rozmawia (poza tym że życie, życie jej się podoba jak cholera) – to bardzo fajne to literackie człapu capu po dykcjach, dobrze się czyta, dobrze się wraca, Warto kupić, zdobyć, zapotrzebować u autorki czy wydawcy. Z takimi autorami jeszcze nie zginęły zadupia literackie.
Nader ruchliwe te tereny nieboszczykowskie, żywotności tej liryki wystarczy by ożywić niejedno zmartwiałe pole. Się poleca q lekturze.


Radosław Wiśniewski

sobota, 9 maja 2015

Recenzja - Krzysztof Kleszcz - "Strzałki Mirki"





„Gdzieś się posypałam, jakby urwał mi się jakiś dinks”. Cytat z „Pogłosu” dobrze oddaje treść i styl Mirki Szychowiak, autorki książki nominowanej w tym roku do Nagrody Nike. Ucieszyła mnie ta nominacja. Dostrzeżono oryginalną konfesyjną poezję.

Te wiersze to często surrealne wizje, w których podmiot liryczny, a to lewituje, a to handlują jego organami, pełne pogodzeń-niepogodzeń. Wiersze podobne do siebie, wiersze jak bicie głową w mur, pełne kolokwializmów, zdarza się, że i wulgaryzmów – wiersze odreagowujące chory świat, skrzeczącą rzeczywistość, zapisujące stany lękowe.

Boli mnie, w głowie znowu było włamanie i trudno cokolwiek uruchomić” – te frazy cechuje duży dystans do siebie i swoich paranoi. Ale – chwalmy Pana! – wszystko tu jest na serio, nie ma zgrywu, to nie jest tomik dla uciechy. Tu się traci wzrok, zapada w mgłę - naprawdę, tu odchodzi się - bez strachu, mówiąc do córki „Przeżyję w tobie”.
Dla nadwrażliwców są ciarki, zimny pot, coś co się zapamiętuje się: np. Łucję i jej śmierć rozpisaną na tygodnie („Coraz niżej”).
Projekt przebudowy samotności w coś przytulniejszego został odrzucony”, „Wszystko nieruchomieje; popchniesz, a upadnie”- studium rozkładu dokonuje się fraza po frazie. Kulminacją zdaje się, być „Spadek napięcia”, gdzie to, co podmiot liryczny widzi, zdaje się, być wyświetlane ze szpul filmowych w kinie, przez jakiegoś szaleńca: „Kino ma lewe łącze, zasuwa bez prądu, samo się robi głośniej i już się nie mieszczę na ścianach, na ekranie, jestem wszędzie: (...)”

Nie ma w tych wierszach światła- pod tym względem przypominają mi te z tomiku Piotra Gajdy „Hostel”: („Dom też zaczyna zamarzać, ma samobójcze myśli i nie dba o siebie. Nie ma dla kogo.”). Jakby przegryzały tlący się lont bomby („Znów prócz pary z ust, puściło wszystko, stłuczone nadgarstki i wybite okna.”).
Jakby pisało się je ze strachu przed Wielkim Bratem: „Żyje się z tym ciałem razem i osobno, pod jednym nazwiskiem, przeważnie milcząc. Jakie są zwyczaje tego, co masz w środku, czy śpicie razem, czy jedno z was czuwa, pilnuje tętna, ciepła i oddechu?”.

„(...) kamienie są poruszone. Trochę ciepła zostawię. Wyżłobię w nich swoje strzałki
.” A czy te wiersze trafiają do serc?

Czytajcie, sprawdźcie.

Krzysztof Kleszcz

Mirka Szychowiak -  "Jeszcze się tu pokręcę", Instytut Mikołowski, Mikołów 2010.


Recenzja - Marek Trojanowski - Sztuka pisania zaklęć - Człap story





Sztuka pisania zaklęć

Teksty Mirki z 2005 zaskakują. W Człap story nie ma treści wielkich, uniwersalnych prawd i mądrości. Mirka Szychowiak jako poetka mówi za siebie i o sobie. Jednak jej wiersze i sposób w jaki opowiada, nie tylko się podoba, ale sprawia, że czytelnik odnajduje w tych autorskich narracjach za każdym razem coś swojego, coś unikalnego i niepowtarzalnego. Oto przykład. Tekst:


„Kobietę trzykrotnie upadłą stać na wiele”
.
Powiedzmy, że lubię żyć intensiff.
Nie pytaj o szczegóły tylko obserwuj.
Potem mi powiesz, co było nie tak,
bo jak zwykle nie mam czasu na postoje.
....
Te szpitalne kwity, to dobre alibi, gdyby
mnie poniosło. Kobietę trzykrotnie upadłą
stać na wiele. Rośnie jej apetyt, zaostrza smak.
Nie żeby zaraz szał mamuta. Po prostu nic już
nie umiem powoli – spać, jeść, kochać. Inny napęd.
 Dlatego musimy zmienić sobie instrukcję obsługi.
 No i jak chcesz – naucz ę cię fruwać
.
Mirce Szychowiak udaje się niebywała sztuka – prawdziwa sztuka latania. Mianowicie: unika poetyzacji – wszystkich pokracznych,  przez to kuriozalnych metafor, które każdorazowo wywołują tylko śmiech. Używa zwykłego języka i prostych zdań. Tym językiem i ascetycznymi środkami wyrazu opisuje określone emocje prosto i wprost, dzięki temu pozostawia swoim czytelnikom interpretacyjne pole dla empatii. I teraz najważniejsze: obrazowość w tekstach Szychowiak nie wymaga uprzedniej dekonstrukcji metafor, nie jest skutkiem odkrycia sensu w hermetycznym przekazie. Zrozumienia wymaga dopiero indywidualna reakcja na obrazy, empatyczny odruch wewnętrzny, który pojawia się indywidualnie po lekturze tekstu. Na tym polega przewrotność ale i wartość tekstów z Człap story
.
Człap story to większości przypadków opowieść pierwszej osoby liczby pojedynczej. To skazuje czytelnika na status intymnego obserwatora, który może tylko podglądać. Pierwsza osoba liczby pojedynczej w wierszach Mirki Szychowiak ignoruje sferę pozatekstową, koncentrując się na budowie osobliwej rzeczywistości świata wewnętrznego. W tekście Dżudżudżudżu poetka napisze:

Taki robak. Lezie sobie dżudżudżudżu.
Się posuń mały, zrób miejsce koleżance,
popełzamy razem, tylko daj cynk kolesiom,
 niech rozejdą się na boki, żebym ich nie zgniotła.
Nie jestem waszym wrogiem, proszę tylko o azyl.

Szanowne robactwo, mrowie i reszto ruszaków:
z uwagi na gwałt zbiorowy, w którym przypadła mi
rola ofiary – zmuszona byłam opuścić moją ziemię
.
Liczę na to, że u was jest spoko z poszanowaniem
praw człowieka i nie odeślecie mnie z powrotem.
Może zrobimy kiedyś jakąś małą rewolucję?

Zantropomorfizowane robaki pozbawione cynamonowego symbolizmu są zwykłe, ludzkie – tak ludzkie, jak tylko ludzie potrafią być, gdy zdecydują się na bycie tym, kim powinni być.
.
Warto w takich obrazach zobaczyć coś więcej. Coś co jest i pozostaje poza chitynowym pancerzem, poza zbiorowością i innymi obrazami. Warto zobaczyć tu kilka prostych formuł: „Szanowne robactwo....”; „Nie jestem waszym wrogiem...”; „Się posuń”; „proszę tylko a azyl” – zaklęć dyskursu magicznego, dzięki któremu powstaje kolejny – używając słów poetki - „stan wyjątkowy”, który jest tak wyjątkowy, jak wyjątkowa może być tylko pospolitość w świecie pełnym cudów. Trudno oprzeć się tym prostym czarom Mirki Szychowiak. Prostota zaklęć jest gwarantem skuteczności oddziaływania poetyckiego uroku. Oto kolejny przykład zdań prostych, które dodane do siebie stanowią idealną
całość. Szychowiak pisze:

Znajdź przytomniejsze miejsce, okop się
i nie czekaj. Póki nie pogubiłeś nasion,
urządzaj ogrody tam, gdzie woda popłynie
rozrzutnie, pod skórą wystąpi z brzegów
i oboje staniecie się poświęceni, spokojniejsi.

I niech to nie dzieje się w mgnieniu oka, nie
dzieli na cykl wzrostu i niecierpliwego zbioru.
Zacznij ufać słońcu, ono nie jest na każde
skinienie, bo inaczej się skurczy i wypali.
 Nie popędzaj niczego, niech się dłuży.

Oczywiście na końcu zawsze można zapytać: po co czytać taki rodzaj poezji? Ale równie dobrze zapytać można o powód lektury ksiąg czarnoksięskich i naukę sztuki magii.

Marek Trojanowski