Porosłam
Skopana,
wygładzona grzbietem
dłoni, czekam na wszystko
z czego wyrośnie głód.
Wysypisko kamieni – pole niczyje.
Ani razu nie byłam tu matką, choć
każdego dnia coś przychodzi na świat.
Z odciętym pędem można się tylko
tułać, ze sobą na karku – z kamieniem,
który nie umie się ze mnie wykruszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz