Graniczące ze skargą westchnienie, słyszalne w tytule nowego, bardzo
introwertycznego, tomu autorki człap story, trudno
byłoby uważać za niezwykłe novum. Tyle, że choroba na istnienie, która trochę wcześniej dotknęła podmiotkę
jej wierszy, wydaje się teraz wchodzić w stadium szczególnie ostre. Być może
dlatego, że tym razem dopadła ją na dalekim wyczerpującym, etapie
przedsięwziętej ongiś drogi. Bo przecież najtrudniej wędrować poprzez siebie,
zwłaszcza wtedy, gdy się dostrzegło, że jest się ziemią jałową, „polem
niczyim” (Porosłam). Poetka spróbowała zobiektywizować swe rozpoznanie,
gdyż forma gramatyczna czasownika w początkowym wierszu jednoznacznie wskazuje
na męski rodzaj mówiącego w nim podmiotu, jak gdyby żeńskie „ja” wielu
pozostałych tekstów potrzebowało się przejrzeć w czyichś, możliwie
bezstronnych, oczach. Te są bezlitosnym zwierciadłem. Widzą ją czyniąca
rachunek sumienia, wahającą się pomiędzy akceptacją dawnych win a chęcią ich
odpokutowania. Taką zastaje ją kres, czyli rozproszenie w surowym,
odludnym pejzażu (W jasno).
Kompozycyjny porządek całego zbioru pozwala odczytać ten zabieg
jako antycypację, zapowiedź ostatecznego końca. Początek zdominowała alienacja
tak wielka, że trudno ją pomieścić w jednej osobie. Stąd istotną rolę odgrywa
tu motyw rozdwojenia lirycznego „ja”, lub jego podwojenia obecny w
melancholijnym wierszu Odbicie. Chociaż trudno uwierzyć, by
jakakolwiek multiplikacja skutkowała pomnożeniem sił egzystencjalnych. Nie
potrafiła podmiotka poprawnie ułożyć stosunków z alter ego;
poczynań transcendencji nie rozumie (por. Wyjaśnienie). Złapała
tylko chwilową równowagę w przejściowym punkcie, gdzie „Z tyłu ledwo/ żywe dni,
z przodu natarczywa ciemność” (W zaparte). Lecz zaraz znalazła się w
opresywnym zawieszeniu, zaś „To, co ją porwało, nie żąda okupu/ — cena
strachu jest nieobliczalna./Tam wysoko bardzo boli/ chce zadusić.//
Ani spać, ani spaść, ani nic” (Ani, ani). Owa niewola skutkuje
somatyzowaniem emocji, prowadzącym do wyobcowania z cierpiącego ciała, pomimo,
że tekstowe „ja” wciąż potrafi okazać czułość, teraz – głównie rozdwojonej
sobie, lecz jak można wnosić z wiersza Dżem session, czułość ta
miała kiedyś także innych adresatów.
Wykrzesawszy z siebie
energię wściekłości i sprzeciwu podmiotka usiłuje wydobyć się z pułapki zamętu,
niepokoju, bezładu. Próbuje zintegrować to, co się
rozprzęgło (zob. Przesiadka), przywołać wewnętrzny
bałagan do tymczasowego chociażby porządku. Poezja
o imponującej mocy obrazowania. Bez trudu pokonuje opory imaginacji i bierze
nas w posiadanie całym swoim przesmutkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz